Yamaha V-Max 1700, czyli 200 koni mocy bez kontroli trakcji [FILM]
Trudno zaprzeczyć, że Yamaha V-Max 1700 stała się już motocyklem legendarnym, podobnie jak jej poprzedniczka sprzed lat, czyli Yamaha V-Max 1200. Potężny silnik V4, brutalna, niczym nieograniczona moc i imponujący moment obrotowy. Oczywiście V-Max ma również pewne wady, o które zapytaliśmy Andrzeja - właściciela egzemplarza z rocznika 2016.
Yamaha V-Max 1700 dysponuje mocarną jednostką napędową V4 o pojemności blisko 1700 cm3, generującą okrągłe 200 KM mocy. Jest to druga generacja modelu V-Max, produkowana od roku 2009. Obecnie, ze względu na niedostosowanie do najnowszych norma emisji spalin, V-Max 1700 został już niestety wycofany z oferty Yamahy. Poniższy film udało nam się zrealizować dzięki uprzejmości Andrzeja - właściciela prezentowanej Yamahy V-Max 1700 z roku 2016.
Pomysł na stworzenia Yamahy V-Max, jeszcze w latach 80., zrodził się w głowie Japończyka pracującego w dziale projektowym Yamahy, który podczas wyjazdu do Stanów Zjednoczonych zachwycił się popularnymi w Ameryce wyścigami na 1/4 mili. Po powrocie do Japonii uznał, że warto stworzyć motocykl inspirowany takimi zawodami, ale dostępny dla każdego i przystosowany do jazdy po drogach publicznych. Tak w drugiej połowie lat 80. powstała Yamaha V-Max 1200.
Yamaha V-Max 1700, produkowana od roku 2009, to jednak zupełnie inny motocykl od swojego poprzednika. Starszemu modelowi należy poświęcić odrębny materiał. Tym razem skoncentrowaliśmy się wyłącznie na drugiej generacji tego fenomenalnego i budzącego respekt motocykla.
V-Max 1700, choć dysponuje potężną mocą na poziomie 200 KM, nie został wyposażony w żaden elektroniczny system kontroli trakcji. Oznacza to, że prowadzenie V-Maxa wymaga niemałego doświadczenia, pokory oraz zdrowego rozsądku. Nieumiejętne operowanie gazem na pierwszych biegach bardzo szybko wprowadza tylne koło w uślizg. Oczywiście przy odpowiedniej wprawie może być to uślizg w pełni kontrolowany.
Kontrolowanie uślizgów tylnego koła ułatwia duży rozstaw osi. V-Max 1700 jest naprawdę długim motocyklem, toteż miłośnicy wychodzenia z zakrętów spektakularnym powerslidem powinni być w pełni usatysfakcjonowani.
Zapytany o wady Yamahy V-Max 1700 Andrzej w pierwszej kolejności wymienił bardzo niewielki zasięg na jednym tankowaniu. Mały zbiornik paliwa w połączeniu z ogromnym apetytem na paliwo, przy dynamicznej jeździe oznaczają bardzo częste wizyty na stacjach paliw. Można przyjąć, że w cyklu miejskim należy tankować co 100 kilometrów.
V-Max 1700 to motocykl potężny nie tylko pod względem mocy, ale również gabarytów i masy własnej. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy tu do czynienia z naprawdę dużym i ciężkim sprzętem. V-Max to taki napompowany kulturysta w motocyklowym świecie. Pozycja za kierownicą jest wygodna i całkiem naturalna. Miejsca nie powinno zabraknąć nawet wysokim.
Manewrowanie z niewielkimi prędkościami może sprawiać trochę problemów. Naprawdę czuć masę tego motocykla - fizyki nie da się oszukać. Do prowadzenia V-Maxa 1700 potrzeba sporo motocyklowego doświadczenia z jednej strony ze względu na jego brutalną moc i brak elektronicznych wspomagaczy typu kontrola trakcji, z drugiej strony ze względu na masę i gabaryty.
Napęd jest tutaj przenoszony przez 5-biegową skrzynię i dalej na tylne koło za pośrednictwem bezobsługowego wału. Startując V-Maxem 1700 spod świateł trzeba mieć się na baczności. Chwila nieuwagi oznacza utratę przyczepności tyłu. Kiedy jeździmy po mokrym, sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej i uślizg staje się całkiem prawdopodobny już na każdy biegu.
V-Max nie ma elektronicznej kontroli trakcji, ale na szczęście ma system ABS. Andrzej powiedział nam, że nie jest do końca zadowolony ze skuteczności tych hamulców, ale trzeba tu zaznaczyć, że V-Max 1700 i tak hamuje znacznie, wręcz nieporównywalnie sprawniej od starego V-Maxa 1200.
Jeśli chodzi o awarie, to w prezentowanym egzemplarzu (przebieg 14 000 km) niedawno zostało wymienione sprzęgło. Poza tym, Andrzej chwali V-Maxa za bezawaryjność. Oczywiście jeżdżąc motocyklem dysponującym mocą i momentem obrotowym na tym poziomie trzeba się liczyć ze stosunkowo częstą wymianą tylnej opony (Andrzej robi to po każdym sezonie).
Nie dość, że Yamaha V-Max 1700 to motocykl stosunkowo egzotyczny i rzadko spotykany, egzemplarz Andrzeja otrzymał dodatkowo specjalne, rocznicowe malowanie. Według naszych informacji, w całej Polsce są tylko 3 lub 4 Yamahy V-Max 1700 w takich wyjątkowych barwach. Dziękujemy za udostępnienie sprzętu do testu i wystąpienie w filmie!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze